wtorek, 25 października 2011

Nowoczesny Pekin

Ostatniego dnia odkryliśmy zupełnie inny Pekin. Najpierw udało nam się zobaczyć supernowoczesny budynek Opery Narodowej, później widowiskową konstrukcje siedziby CCTV. Na deser zostawiliśmy sobie Centrum Olimpijskie, ze słynnym stadionem w stylu ptasiego gniazda i bąbelkowym basenem olimpijskim. W ten sposób pożegnaliśmy się z Chinami. Następnego dnia z wielką pompą, bo największym samolotem świata odlecieliśmy do domu.
























poniedziałek, 24 października 2011

Kaczka po Pekińsku

Gdy koleżanka z Chin zaprosiła nas na tradycyjną kaczkę po pekińsku nie spodziewaliśmy się, że zabierze nas do najlepszej restauracji w mieście. Okazało się, że aby móc zjeść w tej restauracji nie wystarczy po prostu wcześniejsza rezerwacja stolika. Oliwia już trzy godziny wcześniej… pobrała specjalny numerek. Razem czekaliśmy kolejne dwie godziny. Spędziliśmy ten czas spacerując po Pekińskim Nowym Świecie. Muszę jednak przyznać, że warto było czekać, kaczka wprost rozpływała się w ustach. Myślę, że nie bez znaczenia dla końcowych walorów smakowych była też niesamowita oprawa towarzysząca posiłkowi.




















niedziela, 23 października 2011

Wielki Mur Chiński

Jest to niewątpliwie punkt obowiązkowy każdej wycieczki do Chin. Aby uniknąć tłumów turystów wybraliśmy się na fragment muru oddalony znacznie od Pekinu. Była to niewątpliwie dobra decyzja, bo udało nam się zobaczyć dziką, niedostosowaną jeszcze do turystów odsłonę Chińskiego Muru.
Na własnej skórze przekonaliśmy się także, że pełnił on w swoich czasach funkcje obronne. Spacer po murze ciężko jest nazwać spacerem, momentami bywało bardzo stromo. Należycie dbaliśmy jednak o systematyczne uzupełnianie płynów ;)
Nie odbyło się też bez narodowych akcentów. Włoszka Valeria spotkała chińskich fanów Interu Mediolan, jej ulubionego klubu. Na belce sufitowej jednej z baszt zobaczyliśmy napis: Polska. Brawo dla naszych rodaków za zaradność. Spotkaliśmy też Chińczyka, który mówił po Polsku, bo dwa lata studiował na Politechnice Warszawskiej. Z kolei turystka z Rosji wyróżniła się iście galowym strojem.
Z muru zjechaliśmy saneczkami po rynnie jak z Gubałówki. Ach ta globalizacja.